Mieć wpływ na preferencje opinii publicznej. Kreować
wizerunki. Zarządzać interpretacjami ogółu. Formować reputacje. Ten swoisty
rząd dusz staje się udziałem głównego bohatera utworu Vásqueza. Karykaturzysta
polityczny, który włada niezwykle potężnym narzędziem – decyzyjnością wobec
doboru takiego, a nie innego ostrza satyry. Wnikliwy obserwator, ale i pełen
słabości człowiek, który tak jak każdy z nas, ulega potrzebie chwili, działa w
sposób afektywny, wpada w panikę, lub w niepohamowany gniew. Z tym, że
konsekwencje jego poczynań artystycznych mogą być przerażające. Książka jest
piękna i niebanalna. Czyta się ją jednym tchem, gdyż napisała została językiem
niezwykle kunsztownym, a przy tym absolutnie pozbawionym maniery i napuszenia.
Można powiedzieć, że swobodnie płynie się przez lekturę bez poczucia
jakiegokolwiek dyskomfortu. A tymczasem tekst niesie za sobą niebywale trudne
pytania. Czy twórca jest zupełnie bezkarny w swoim artystycznym procesie? Czy
posiadając możliwość oddziaływania na opinię publiczną może tego przywileju używać w sposób
nieograniczony? Javier Mallarino ma władzę. Rysuje polityków i prominentów
ukazując ich śmieszności, słabości i przywary. Demaskuje ich własnymi interpretacjami, tudzież
nadinterpretacjami. Ludzie dają wiarę
jego przekazowi, nazywają go głosem
narodu, utożsamiają się z jego sposobem pojmowania rzeczywistości. Bardzo
szybko okaże się jednak, że ten kij ma dwa końce, a okrutne, prześmiewcze otrze
w każdej chwili może obrócić się w stronę swojego stwórcy. Reputacja bowiem
jest pojęciem kruchym, ulotnym i
zmiennym.
„… To masz kiepską pamięć, jeśli działa tylko wstecz…”
Stylistyka utworu jest zwiewna i delikatna niczym
wspomnienie dawnych chwil. Pamięć płata bohaterom subtelne figle, a niespodziewane i
tajemnicze spotkania sprawiają, że wracają oni do kluczowych wydarzeń ze
swojego życia. Wracają z własnej woli lub poza nią , bo czasem to wspomnienia
odszukują ich, a nie na odwrót. Perspektywy czasowe mieszają się swobodnie i
wynikają z siebie nawzajem. A wszystko to w towarzystwie jubileuszowego
benefisu popularnego karykaturzysty, który dokonuje swoistego podsumowania
dorobku artystycznego i osobistego. Twórca uważany na sumienie narodu staje twarzą w twarz z własnymi dokonaniami, z
własną megalomanią i z własnymi wątpliwościami co do słuszności podjętych
niegdyś decyzji. Spotkanie z bardzo długo niewidzianą osobą, z duchem przeszłości,
sprawia, że zaczyna weryfikować niepodważalne do tej pory przekonanie o
właściwości i mądrości swoich wyborów. To wahanie jest najmocniejszym akcentem
utworu i na nim opiera się moja główna droga odbioru. Czy aby na pewno było tak
jak nam się wydawało ? Pamięć jest złudna, zawodna i omylna, a najgorsze zdaje
się być jej nieustanne przenikanie w trzewia rzeczywistości. Przyszłość jawi
się jako efekt przeszłości, dlatego w wielu momentach niestety bardzo łatwo ją
przewidzieć. Takie filozoficzne rozważania wprowadzają czytelnika w dość
refleksyjny nastrój. Autor skutecznie go podtrzymuje nawiązując do znanych i
lubianych motywów, takich jak choćby Alicja
w krainie czarów. Dodatkowo, podejmuje także delikatna próbę zdemaskowania
pewnych mechanizmów sterowania tzw. światopoglądem społecznym. Niestety wątki
tego typu giną w zbyt łagodnym i
sensualnym stylu. Forma przekazu jest tutaj płynna, rytmiczna , wręcz
melodyjna. Owszem, tematyka ma zadatki na mocną i obrazoburczą, ale ze względu
na takie, a nie inne środki językowe, finalnie się nią nie staje. Za to bardzo
przyjemnie i szybko się czyta.
„…jeśli ona nie wie, to pan też nie wie…”
Nikt nie jest w stanie precyzyjnie określić co konkretnie wydarzyło
się w przeszłości, wspomnienia mają bowiem to do siebie, że są w pewnym sensie
schowane za mgłą, że nie da się ich odtworzyć z pełną dokładnością. Dlatego też
ocena moralna tego co było zawsze staje pod dużym znakiem zapytania.
Najtrafniejszym słowem opisującym etyczne wątpliwości głównego bohatera będzie
wyraz niepewność. Gdyby był on pewien swoich decyzji, jego wahania nie stanowiłyby
osi akcji tej niezwykłej książki. Tymczasem nikt nie jest do końca pewny, co
tak naprawdę zaszło w pokoju, w którym spały niedopilnowane i spojone alkoholem
dziewczynki. Dlatego też nie można uznać za oczywistość faktu, iż jedno,
konkretne życie zostało po tym incydencie całkowicie słusznie złamane. Ta
samozwańcza słuszność stanowi zresztą spore nadużycie , gdyż tak naprawdę
wszelkie działania demaskujące okazują się
dalece nieskuteczne: „…Czemu służyło
rujnowanie życia człowiekowi, choćby nawet ów człowiek sobie na to zasłużył?
Jaki pożytek płynął z tej władzy, jeśli nic poza tym się nie zmieniło, z
wyjątkiem klęski tego człowieka…” . Ofiara nie jest pewna ani tego w jaki
sposób została skrzywdzona, ani tego, czy w ogóle do krzywdy doszło. Oprawca
sam sobie wymierza sprawiedliwość poprzez samobójstwo. A tymczasem świat
pozostaje niezmienny. Ośmieszanie nie działa na potencjalnych następców, ostracyzm
wobec jednostki nie stanowi straszaka dla ogółu. Lud ogląda igrzyska i
zaspokaja żądzę krwi, ale wystarczy chwila, aby preferencje wywróciły się do
góry nogami. Wystarczy moment nieuwagi, drobne potknięcie i agresja zostaje zupełnie schematycznie przekierowana.
Mimo wszystko główny bohater podejmuje ryzyko i postanawia rozliczyć się z
własną przeszłością. Czy słusznie? Tego na kartach powieści się nie dowiemy.
Zagadek natomiast jest jeszcze kilka bo też i pamięć ludzka zdaje się być nimi
przepełniona. Tak więc fabuła pozostaje otwarta, złudna i niedopowiedziana.
…………
Nastrój panujący w książce jest dla mnie zawsze jednym z
podstawowych kryteriów jej oceny. Tutaj mamy do czynienia z klimatem
nostalgiczno-filozoficznym. Rozważania, dywagacje, gdybanie oraz dylematy etyczne.
I ze względu na taką właśnie atmosferę wystawiam Reputacjom wysoką ocenę. Wspomnienia, niespodziewane spotkania,
niesforna pamięć oraz miejscami gorzkie podsumowania. Cóż, ja to lubię. I choć
według mnie, fabuła w niektórych momentach mogłaby być bardziej wyrazista,
ostatecznie uważam, że tekst broni się piękną formą i mądrą, ale daleką od
przegadania treścią. Polecam koneserom, odradzam miłośnikom tzw. mocnych
wrażeń.
Dawno nie czytałam tak dobrej recenzji! Z gatunku tych, co to się rano przeczyta i człowiek nie może się doczekać, aż otworzą księgarnię. Brawo. Dziękuję... bo tytuł mi kompletnie nie znany. Będę częstym gościem na blogu.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za te piękne słowa💛
UsuńO tak, bądź częstym gościem! Serdecznie zapraszam!
Brzmi barrdzo ciekawie, jeśli tylko wygospodaruję trochę czasu, chciałabym wrócić do tej książki ;)
OdpowiedzUsuńCzy to oznacza, że już ją czytałaś?
UsuńCiekawa i wnikliwa recenzja.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo☺
Usuńheh.. ciekawe co autor by powiedział o naszej obecnej sytuacji politycznej i kreowaniu wizerunku przez obecnych polityków :) tytuł obcy, ale po tej recenzji z chęcią przeczytam. czuję się zaintrygowana.
OdpowiedzUsuńCieszę się i oczywiście zachęcam ☺
UsuńAutor bardziej skupia się jednak na wizerunku kreowanym przez media.
Zdecydowanie Twoja recenzja zachęca by przeczytać tę książkę
OdpowiedzUsuńDziękuję 💚
UsuńHmm, książka raczej trudna w odbiorze moim zdaniem.
OdpowiedzUsuńA czytałaś może?
UsuńJak dla mnie , to raczej dość spokojna i łagodna forma jak na trudną w sumie tematykę
Wyszukana pozycja, zdecydowanie nie dla każdego i nie do odbębnienia pod drzewem:)
OdpowiedzUsuńWyszukana, to prawda, ale może być czytana pod drzewem, czemu nie?
UsuńMoże trochę stereotypowo ale do mnie to książka pod kocyk a w hamaku to raczej lekki romans :)
UsuńO rany, nic nie mów... ja głównie czytam właśnie pod kocykiem... I jeszcze herbata z cytryną i imbirem jest mi bliska, i noc, i deszcz tudzież śnieg...
UsuńTytuł właśnie wciągnęłam na listę czytelniczą, chętnie zapoznam się z książką. :)
OdpowiedzUsuńTo wspaniale 👌
UsuńKsiążka wydaje się nie być łatwą pozycją, ale napewno wartą przeczytania.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie 😊
UsuńLubię takie nastroje, sądzę, że mogłabym ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńZachęcam więc do lektury 😄
UsuńMoże nawet się skuszę ;-)
UsuńPrzeczytałam, że Juana Gabriela Vásqueza, określa się czasem jako następcę słynnego rodaka, Gabriela Garcii Márqueza... To stwierdzenie oraz Twoja wnikliwa i bardzo zachęcająca recenzja sprawiają, że mam zamiar wybrać się do pobliskiej biblioteki i sprawdzić, czy mają już ten tytuł 😁
OdpowiedzUsuńW moim przekonaniu to określenie jest jednak trochę przesadzone...Nie zmienia to faktu, że książka jest z całą pewnością godna uwagi.
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa 💚
Określenie książki "dla koneserów" to pozbycie się pewnej grupy odbiorców. Wiadomo, że powstają też książki dla mas, ale w obecnej dobie, gdzie pędzimy i ciągle brakuje czasu warto wybrać dobrą książkę.
OdpowiedzUsuńA dlaczego takie określenie eliminuje pewną grupę odbiorców? Każdy kto sięga po ambitną staje się przecież koneserem. Z tym że tzw. ' dobra książka' jest pojęciem względnym.
UsuńNie chodzi mi więc o elitarność.
Książki dla mas to niejednokrotnie literatura pisana na zamówienie, komercja, nachalna reklama. Ja nie sprzedaje książek, zamiast tego staram się promować teksty w moim (subjektywnym)odczuciu niebanalne. Dlatego generalnie zajmuję się tym,co egzustuje sobie gdzieś tam poza nurtem obowiązujących trendów. I powiem więcej - marzę, aby czytelnicy masowo stawali się koneserami. Wiem, postawa idealistyczna i dalece naiwna , ale cóż...
Okładka mnie bardzo intryguje 😮
OdpowiedzUsuńŚwietnie☺
UsuńNie znam książki, ale po recenzji myślę, że wydaje się być bardzo ciekawą pozycją :)
OdpowiedzUsuńDziękuję💚
UsuńMyślę, że Cię nie rozczaruje😊
Zastanawiam się tylko, czy jest to książka dla każdego... Wydaje mi się, że raczej spodoba się wymagającemu czytelnikowi. Jeszcze nie czytałam pozycji, ale tak wnioskuję po Twojej recenzji :) BTW, bardzo fajna! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńNo na pewno nie dla każdego, nie ma takich książek, które by wszystkim pasowały ;)
Mam tę książkę, ale nie miałam w planach czytelniczych. Jak dobrze czasem zajrzeć do kogoś, kto jednak przekona, że warto.
OdpowiedzUsuńWarto ;) To ciekawa i wysmakowana lektura ;)
Usuń