„…Trzeba głęboko
wciągnąć powietrze. Pozwolić, by wniknęło do wnętrza i dotarło do każdej
komórki. Oddychać. Raz za razem zaciągać się tlenem…”
Wydawać by się mogło, że tak niewiele potrzeba, aby żyć.
Wystarczy przecież oddychać. Prostota, a wręcz trywialność egzystencji staje
się bolesna dopiero w zetknięciu z otoczką istnienia, z trudem wszelakich
relacji ,z okrucieństwem pamięci mózgu, z bezlitosnym wewnętrznym kodem, który
korzeniami zdaję się sięgać aż do postaci prarodziców w Edenie. Nie takie to wszystko
proste jak się wydaje. Złożoność wszelakiego bytu ukazuje swoją najokrutniejszą
twarz właśnie w tych rzeszach nieświadomych, w tych masach, które nie wiedzą
dlaczego postępują tak, a nie inaczej. I o tym również jest książka, której
dzisiaj poświęcam swój tekst. O wszechobecnej, obezwładniającej nieświadomości.
O ignorancji rodzącej totalną bezsilność wobec losu. Życie rzeczywiście smakuje
tu umieraniem. Życie jest tu ponure. Nikt nie przesiaduje na kozetkach u
modnych i drogich psychoterapeutów, nikt nie ma wglądu w siebie, nikt nie jest
świadomym rodzicem, nikt nie pracuje nad traumami z przeszłości. Nie mówi się o
strefach komfortu, o przekraczaniu własnych ograniczeń, o destrukcyjnym wpływie
patologicznego wychowania. To nie ta bajka. Tu się żyje brzydko. Tu się walczy
o każdy najmniejszy skrawek terytorium, którym może być kawałek ciasnej drewutni lub ciało
narzeczonej. Słowem kluczem staje się ślepa, głucha i bezduszna determinacja,
zwierzęca, idiotyczna pogoń za spełnieniem.
„…Byle żyć..” Pytanie tylko – po co,
skoro finał , w każdym pojedynczym przypadku poraża bezwględną oczywistością.
Trzynaście opowiadań, w których się żyje i umiera w sposób
okrutnie bezceremonialny. Trzynaście przekazów zapadających w pamięć. Historie
proste, brutalne, przerażające. Opowieści o naszych osiedlach , naszych
wioskach, naszych odwiecznych ludzkich lękach i dążeniach. Totalnie
zaangażowana i skrajnie trudna symbolika. Bardzo mocne pisarstwo.
WOJNA DAMSKO-MĘSKA ,POZIOM – PIEKŁO
Podczas lektury najwyraźniej rzuca się w oczy chłodna,
chropowata, nieprzyjemnie drażniąca stylistyka. I nieważne czy narracja jest
pierwszo czy trzecio osobowa. W większości używa się tutaj języka ostrego,
miejscami wulgarnego i zawsze mocno naznaczonego dojmującym przygnębieniem.
Autor jednak bardzo zdecydowanie odcina się od ocen i ta powściągliwość robi na
czytelniku ogromne wrażenie, gdyż mówi
się tutaj o kwestiach bezdyskusyjnie nagannych moralnie. Łatwo jest się
powstrzymać od komentarza, gdy problematyka dotyczy niuansów, gdy nosi znamiona
dylematu i jest schowana za firanką delikatności i intymności, ale tutaj mamy
przecież przemoc, mamy samosądy, mamy dewiacje seksualne i prostytucję. I w
obliczu tak trudnej tematyki mówi się do czytelnika – oceń sam, sam sobie
poradź, udźwignij ten kaliber i zmierz się z nim bez żadnego wsparcia. Jest to
zabieg porażający w swojej prostocie, bo nikogo się tutaj nie usprawiedliwia,
ale i nikogo jawnie nie potępia, nawet męża bijącego żonę, nawet dojrzałego
mężczyzny dobierającego się do nastolatki. Zamiast tego przedstawia się drogę
do takiego stanu rzeczy, dokonuje się analizy genezy. Nie robi się tego jednak
z perspektywy terapeutycznej, ale raczej od strony bezmyślnej determinacji,
dzikiego instynktu. Egzystencja ukazana w ten sposób przypomina pole walki, a
najbardziej widoczne stają się brutalne, a wręcz dosłownie krwawe potyczki
damsko-męskie. Nie ma co tutaj liczyć na uroczo romantyczne dywagacje spod
bandery Marsa i Wenus. To nie ta konwencja. Nie doszukamy się też na kartach
utworu słodko-gorzkich dylematów i pogodnych dyskusji o różnicach płci. Zamiast
tego niemalże na każdej stronie toczy się wyczerpująca walka . Walka na śmierć
i życie. Walka, w której chodzi o zdobywanie,
o zawłaszczanie i dominację. Walka bezmyślna i bezsensowna. Walka boleśnie
doświadczająca obie strony. Życiodajna energia rozgrywająca wszelkie starcia na
polu relacji zostaje sprowadzona do roli instynktu, który odwieczne lęki
ludzkości wizualizuje w dążeniu do prostackiego, infantylnego i drastycznego
spełnienia. Zawsze czyimś kosztem. Zawsze w parze cierpieniem. Nad całym tym
emocjonalnym kotłem wisi natomiast ponure widmo nieuchronnej śmierci. Jedyny
pewnik. Jedyna wartość stała w totalnie zmiennym świecie. Nie da się przejść
beznamiętnie obok tak mocnego przekazu. Nie da się pozostać obojętnym wobec tak
niewygodnej symboliki.
ŚMIERĆ JEST WSZĘDZIE
W opowiadaniach Artura Żaka umiera się na każdym kroku. Najczęściej
w wyniku morderstwa lub samobójstwa. Życie przeplata się ze śmiercią w sposób
zupełnie naturalny, przy czym trzeba wyraźnie zaznaczyć – egzystencja ludzka
jawi się raczej jako twór absurdalny, brzydki, bezsensowny. Ogromne wrażenie
robi fakt, że osadzanie fabuły w czasoprzestrzeni nie ogranicza się do jednej
konkretnej płaszczyzny. Mamy tu więc różne miejsca, różne stany mentalne i
społeczne oraz rożne tła czasowe. Jest i trudny okres końcówki wojny, i
brutalny dekalog wiejskiej społeczności, i dosłowna oraz metaforyczna ciasnota
pokoiku w maleńkim mieszkanku teściowej, gdzie ściany mają uszy. Odnosi się
więc nieodparte wrażenie, że tak jest wszędzie, że ludzie w każdym zakątku
globu podlegają takim samym schematom
oraz identycznym lękom. Tym co przeraża najbardziej jest natomiast brak możliwości
wyboru. Człowiek jawi się jako istota determinowana odwiecznymi prawami natury,
prawami prostymi i brutalnymi jednocześnie. Nie wybiera sobie ani życia, ani
śmierci. Nie decyduje o tym jak zostanie wychowany i które mechanizmy będą
rządzić nim w dorosłości. Koncepcja bytu ludzkiego, który jest determinowany
siłą wyższą, którym rządzą ponure i okrutne prawa, jest mi wyjątkowo bliska i
niezmiernie się cieszę, że odnalazłam ją na kartach książki, i że została mi
zaaplikowana w taki oryginalny i nietypowy sposób, z taką dbałością o każdy
szczegół. Cieszę się, że Autor nie podjął za mnie decyzji w kwestiach ocen
moralnych i pozwolił mi samej dojść do wszystkich niełatwych wniosków. Całość
jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że właściwie nic na świecie nie
jest oczywiste i wszystko ma swoje uzasadnienie . Dosłownie wszystko, nawet to
czego nie chcemy oglądać i doświadczać, nawet to o czym nigdy nie usłyszą
terapeuci w swoich gabinetach. Bo też i właśnie taki świat jest tutaj przedstawiony,
świat nieuleczalnie chory, świat odwiecznie krzywdzony i krzywdzący, świat
brutalnie deptający nasze próby ucieczki, nasze odruchowe zamykanie oczu i
skrzywianie się z niesmakiem. Kto jest
wiec winny? Mężczyzna pijący i bijący żonę, czy jego ojciec, który kiedyś wpoił
mu takie a nie inne wzorce? A może jego dziadek, pradziadek, przodek z linii
matki ? A może po prostu Adam, czyli rdzeń, początek, zalążek wszelkiego bytu?
A może takie właśnie jest życie? Przerażająca, dosłowna i wbijająca w fotel koncepcja. Chylę czoła i
gratuluję pomysłu. Polecam wszystkim odważnym czytelnikom.
WIEJE GROZĄ…
I jeszcze kilka słów na temat nastroju, bo ten, pomijając
niejednokrotnie wulgarną formę wypowiedzi, jest jednak raczej nostalgiczny.
Często pojawia się motyw obłąkanych staruszek, które na pozór bredzą, choć tak
naprawdę widzą więcej, bo jedną noga są już po tamtej stronie. Przewija się
wątek ponurej zgody na świat wyrażonej w szaleństwie bądź depresji.
Samobójczyni wybiera dla siebie odpowiedni sznur i płaci temu, kto pozbawia ją
życia… Absurdy ludzkiej egzystencji ubrane w odrażającą szatę atawistycznych
lęków. Życie, które od początku jest procesem umierania, starzenia się,
degeneracji, które od zarania pachnie śmiercią. Na okładce matka zamiast pachnącej główki niemowlaka tuli
pokiereszowaną czaszkę, tak jakby od początku wiadomo było, że człowiek będzie
cierpiał, że istnienie jest pełne łez. Groźna i smutna wizja. Bolesna
symbolika. Trudne przesłanie. Do bólu zaangażowane pisarstwo, które przywodzi
na myśl wiele mniej lub bardziej chodliwych tytułów. Na mojej liście skojarzeń
są : Życie jako śmiertelna choroba
przenoszona drogą płciową, Sekrety małych mieszkań, a także , w jakimś tam szerszym kontekście, nawet
Maeterlinck, Kesey… bo tu przecież
również chodzi o zniewolenie, o obezwładniającą nieświadomość, o totalną
ślepotę. Dobitny, przygnębiający, zmuszający do refleksji przekaż. Literatura
oryginalna i jakże inna od tej, do której przyzwyczajają nas rodzime modne
nazwiska. Awangardowa stylistyka, której jestem fanką. Lubię takie książki!
Doceniam i szanuję moc, którą niosą w swoim niełatwym przesłaniu
………
Często słyszę pytania -
dlaczego sięgasz po smutne
książki? Co ci daje czytanie o tych wszystkich przygnębiających rzeczach? Nie
będę oryginalna jeśli powiem, że dystans, prawda? A poza tym… nie jestem fanką literatury
rozrywkowej. Lubię gdy tekst ma odpowiednią wagę, gdy drażni, gdy irytuje i
drapie najodleglejsze zakamarki mózgu. W
czytaniu chce czuć ciężar, chcę się zastanawiać nad najtrudniejszymi sprawami,
chce być zmuszona do myślenia, refleksji, rozglądania się wokół siebie. I to wszystko
podarował mi Autor książki Życie o smaku umierania. Recenzując ten
utwór mam jednak niedosyt, bo chciałabym się bardziej pozachwycać , mocniej
wybrzmieć pozytywnym głosem… nie potrafię jednak tego zrobić, gdyż tekst ciągle
we mnie żyje, ciągle go przyswajam, a to, że względu na potęgę tematu, nie jest
łatwe. W chwili obecnej rządzi więc mną ponura nostalgia. Napiszę więc jedynie,
że książka jest mocna i dobra. Czytajcie, jeśli macie odwagę zmierzyć się
najtrudniejszą symboliką . I… miejcie odwagę.
…
Za przesłanie materiału recenzenckiego serdecznie dziękuję Autorowi.
Super recenzja i bardzo mnie zaintrygowałaś. Nie czytam tego typu książek, jednak tej dam szansę
OdpowiedzUsuńCieszę się😀
UsuńI dziękuję bardzo za dobre słowo ☺
Ten tytuł raczej nie zachęcił mnie do lektury, to już zbyt smutne jak dla mnie, ale książki smutne i nostalgiczne lubię.
OdpowiedzUsuńRozumiem
UsuńNie lubię tego typu książek, więc raczej po nią nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńTrudno...
UsuńTematyka rzeczywiście wyjątkowo mocna. Moją uwagę przykuł już tytuł - bardzo wymowny. Co do treści, to wydaje się przerażająco depresyjna, ale i prawdziwa. Bo modnie jest mówić, se życie jest w naszych rękach, ale dużo częściej życie po prostu się toczy, a my gdzieś tam próbujemy za nim nadążyć, nie mając już czasu, żeby jakoś je kreować. Co do oceny moralnej tych wszystkich opisanych przypadków, to też lubię, kiedy autor daje mi samej dojść do konkretnych wniosków.
OdpowiedzUsuńMasz rację . Podpisuję się pod każdym Twoim słowem.
UsuńMojemu sercu niezwykle bliska jest koncepcja bohatera skazanego na pastwę ślepego losu... Nie przapadam natomiast za książkami optymistycznie przesłodzonymi
Nie do końca moje klimaty, ale kolega chętnie przeczyta :-D
OdpowiedzUsuńŚwietnie😊
UsuńCzytałam ją i również wywarła na mnie duże wrażenie. Książka zmusza do refleksji, czy się nam to podoba, czy nie. Autor stworzył coś naprawdę niebanalnego i godnego uwagi.
OdpowiedzUsuńmrs-cholera.blogspot.com
Dokładnie.
UsuńA książka jest niebanalna zwłaszcza na tle rodzimych twórców. Całość pachnie w sumie trochę współczesnymi Czechami, a trochę przykurzoną klasyką. Bardzo oryginalny utwór.
Kolejny raz spotykam się z tą książką. To chyba znak, że muszę ją kupić!
OdpowiedzUsuńKurczę nie wiem tylko, czy mnie nie przygnębi? Czy jesień to odpowiednia pora na takie typu książki?;))
Świetna recenzja!!!!
Dziękuję😀
UsuńA jesień oczywiście polecam na czytanie smutasów ... choć w sumie wszystko zależy od nastawienia. Mnie np takie lektury jakoś szczególnienie dołują, ale ja mam melancholijno -sentymentalną duszę...
Śmierć zawsze jest trudnym tematem. Dla mnie niedoścignionym wzorem opowiadań o śmierci są "Czarne kwiaty" Norwida.
OdpowiedzUsuńNo oczywiście...
UsuńOj, chyba nie dla mnie, może później. Mocne, chyba za mocne.
OdpowiedzUsuńTak, jest to mocny przekaz.
UsuńŚwietna rzeczowa wyczerpująca temat recenzja, zacheciłaś mnie do przeczytania i to mocno oj mocno
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę☺
UsuńPóki co to nie dla mnie, ale był czas, że chętnie bym sięgnęła. Obecnie inna tematyka mnie interesuje. Bardzo wyczerpująca recenzja.
OdpowiedzUsuńCóż,nic na siłę...
UsuńBardzo ciekawa recenzja i tym bardziej jestem ciekaw książki!
OdpowiedzUsuńDziękuję i mam nadzieję, że przeczytasz ☺
UsuńŚwietna recnezja książki bardzo płynna
OdpowiedzUsuńDziękuję i zachęcam do lektury ☺
UsuńCiekawa okładka, lubię takie zbiory opowiadań więc zapiszę sobie tytuł
OdpowiedzUsuńSuper☺
UsuńŚwietna recenzja. Sięgnę po tę książkę, bo lubię życiowe opowieści bardziej niż bajki.
OdpowiedzUsuńDziękuję i bardzo się cieszę ☺
UsuńWydaje mi się, że nadal, tak jak pisał Arystoteles, szukamy w literaturze katharisis. Poza tym, łatwiej jest przeżywać smutek innych, który czasem zastępuje nasz własny.
OdpowiedzUsuńWłaśnie tutaj ten smutek niekoniecznie spełnia funkcję tematu zastępczego.Jest to bowiem bardzo sugestywny tekst dzięki czemu czytelnik szybko utożsamia się z bohaterami... a tematykę mamy przecież skrajnie bolesną. Pewnie dlatego zaangażowana i mocna literatura jest niejednokrotnie tak trudna w odbiorze.
UsuńFajna. Aż zachciało mi się więcej.
OdpowiedzUsuń