CIEMNA STRONA ELDORADO – Tadeusz Michrowski „Gra w Yoté”
Na początek, od razu przyznam się bez bicia, że to nie jest moja
tematyka. Militaria, wojsko, broń, odcięte kończymy i wojenny front nigdy nie
jawiły mi się jako interesujące płaszczyzny literackie. Zaryzykuję gromy i
oburzenie, ale powiem wprost – nie lubię Sienkiewicza, ani jako pisarza, ani
jako pewnego rodzaju prekursora nurtu bogoojczyźnianego w literaturze polskiej.
Drażni mnie tradycja patosu wojny, walki, umierania w chwale. Mój nieco
idealistyczny światopogląd w wielu miejscach krzyżuje się bowiem z pacyfistyczną
naiwnością. Cóż, nie lubię się bić i rywalizować, a w życiu codziennym walczę
głównie sama ze sobą. Pewnie dlatego do Gry
w Yoté podeszłam z dystansem i obawami. Bałam się szczególnie nowoczesnych
wizji konfliktów zbrojnych ujętych w ramy starodawnych, patetycznych form
przekazu. Na szczęście tego nie otrzymałam. Owszem, w książce Tadeusza
Michrowskiego jest mnóstwo scen opisujących ze szczegółami współczesne militarne hucpy, ale w tle tej
ogólnej bijatyki majaczy również bardzo wymowna symbolika, która skutecznie
odczarowuje wojenny patos.
Autor, z racji swojego wykształcenia i doświadczenia
zawodowego , doskonale zna geopolitykę Afryki i ta niewątpliwie imponująca
wiedza niestety w pewnych momentach pogrąża płynność i klarowność akcji.
Narracja prowadzona jest na zasadzie komunikacji typu- jak równy z równym. A to
jest jednak błąd, ponieważ przeciętny czytelnik, czyli np. ja, o polityce
Afryki wie tyle, co kot napłakał i w związku z tym bardzo szybko zaczyna
się niecierpliwić i niepokoić znikomymi
opisami tzw. tła, które dla pierwszoosobowego narratora zdaje się być oczywiste
i niewarte jakiejkolwiek uwagi. Pewnie, że mogłabym sobie wszystko po kolei
sprawdzać w Internecie tudzież w mądrych książkach, pewnie, że mogłabym się
dokształcić, tylko że mi osobiście takie zabiegi podczas lektury dosłownie
zabijają przyjemność czytania. Ale ja, książkoholik
i wielbiciel literatury wszelakiej, poradziłam sobie z tym po swojemu. Po prostu,
kiedy poczułam już ten specyficzny rytm powieści, zamiast czytać o układach sił
zbrojnych i plemiennych walkach w Afryce, stworzyłam sobie własny trop
interpretacyjny, który przeniósł mnie w nieco utopijne rejony ciemniejszej
strony Eldorado. I to by było w sumie na tyle jeśli chodzi o mankamenty.
Akcja toczy się więc
również w Afryce, ale nie tylko, bo wszystko zaczyna się w Polsce, konkretnie w
wojskowej jednostce karnej. Motywem przewodnim staje się musztra. Hoduje się tam
ludzi zgodnie z określonym wzorem. Łamie się ich bezwzględną dyscypliną i
przemocą. Niszczy się artystyczny indywidualizm. Po zakończeniu służby jasnym
staje się fakt, że grupa potraktowanych w ten sposób młodych mężczyzn będzie
miała problemy adaptacyjne w tzw. normalnym świecie. Dlatego absurdalny pomysł
podbicia afrykańskiego kraju nagle nabiera jakiegoś mrocznego sensu. Będziemy
królami ! Czy aby na pewno? W takim nastroju rozpoczyna się afrykańska batalia.
I tu już w zasadzie na dzień dobry otrzymujemy wszystko co najciemniejsze – narkotyki, nieletnie
prostytutki, nielegalne transporty broni, egzotyczne choroby, brutalną przemoc,
skorumpowanych polityków, bezwzględnych dyktatorów i czarowników czyniących
ofiary z dzieci. Świat, którego nie chce
się oglądać nawet w telewizyjnych migawkach. Oczywiste pytanie nasuwa się więc
samo – po co w to wchodzić? Odpowiedzi nie znajdujemy, bo też i nie można uznać,
że cała akcja kończy się sukcesem. Raczkująca państwowość, która z założenia
miała stanowić coś w rodzaju nowego porządku, nie przynosi zakładanych efektów,
a staje się śmiercionośną konstrukcją, która zwraca się w kierunku swoich
twórców. Powstaje więc demoniczny potwór
, który przypomina rewolucję pożerającą
własne dzieci…
Tworzenie nowego państwa nie jest łatwe, a treść utworu każe
finalnie wątpić w założenie, iż miałoby to być w ogóle możliwe. I w tym wahaniu pojawia się
mnóstwo dylematów moralnych oraz etycznych. Czy można na siłę uszczęśliwiać
narody w imię wprowadzania szeroko pojętego „ lepszego jutra”? Czy idealistyczne
wizje sytemu „dobrego dla wszystkich” są usprawiedliwieniem dla krwawych działań
zbrojnych? Gdzieś w oddali majaczą ponure mechanizmy powstawania tyranii, świat
się kurczy, a ludzkość zdaje się odwracać oczy. W takim klimacie nawiązania
oczywiście pojawiają samoistnie. Pierwsze moje skojarzenie dotyczyło globalnej
klatki w alegorycznym ujęciu Lotu nad kukułczym
gniazdem. Pragnienie wolności, która nie jest możliwa ani w koszarach, ani
poza nimi. Potem siłą rzeczy nasunął mi się Orwell, a za nim również
Machiavelli. Jednak tym co najbardziej utkwiło mi w pamięci jest niesamowita
wręcz plastyczność utworu. Książka staje się więc w moich oczach idealnym kandydatem do adaptacji i filmowej .
Nie klasyfikuję jej jednak w kategoriach amerykańskich ekranizacji pod banderą
Wietnamu, bo zdecydowanie bliżej jej klimatem do Demonów wojny według Goi . No i jeszcze zakochany Książę
poszukujący utraconej w dramatycznych okolicznościach ukochanej. Motyw stary
jak świat i powszechnie wałkowany również w literaturze wojennej. Czysta,
dobra, świeża i niewinna miłość skontrastowana z trywialną brutalnością wojny.
Owszem, oklepane to już, ale ciągle porażające i mocno oddziaływające na
wyobraźnię.
Książka Gra w Yoté jest trudna, ciężka, mroczna. Mnogość wątków oraz wszechobecna przemoc mogą
przytłaczać. Ja lubię taki klimat,
dlatego utwór oceniam wysoko. Poza tym uwielbiam
groteskę i absurd w literaturze, i choć nie jestem pewna czy Autor
rzeczywiście miał to na celu, to i tak tę groteskę postanowiłam sobie w książce
odnaleźć. No bo czyż połączenie polskiej mentalności wojownika ( w polskim
rozumieniu) z motywem podbijania afrykańskich plemion nie brzmi
absurdalnie? Dla mnie najważniejsza jest
jednak alegoria, a ta jawi się tutaj
jako głęboka i mądra.
Polecam wiec odbiorcom, którzy nie obrażają się na mocne
przekazy. Ale zanim przystąpicie do lektury, poczytajcie jednak trochę o Afryce.
Za nadesłanie materiału recenzenckiego serdecznie dziękuję Autorowi.
lubię czasami cięższe klimaty, które skłaniają do refleksji i głębszego poznania świata
OdpowiedzUsuńDoceniam groteskę w literaturze, a ciężkie klimaty nie są mi obce. Koniecznie sięgnę po ten tytuł :)
OdpowiedzUsuńfajnie zobaczyć czy przeczytać rzeczy, które są daleko od nas, ale równie ważne
OdpowiedzUsuń