Podłej jakości egzystencja - Artur Żak "Życie o smaku umierania"


„…Trzeba głęboko wciągnąć powietrze. Pozwolić, by wniknęło do wnętrza i dotarło do każdej komórki. Oddychać. Raz za razem zaciągać się tlenem…”
Wydawać by się mogło, że tak niewiele potrzeba, aby żyć. Wystarczy przecież oddychać. Prostota, a wręcz trywialność egzystencji staje się bolesna dopiero w zetknięciu z otoczką istnienia, z trudem wszelakich relacji ,z okrucieństwem pamięci mózgu, z bezlitosnym wewnętrznym kodem, który korzeniami zdaję się sięgać aż do postaci prarodziców w Edenie. Nie takie to wszystko proste jak się wydaje. Złożoność wszelakiego bytu ukazuje swoją najokrutniejszą twarz właśnie w tych rzeszach nieświadomych, w tych masach, które nie wiedzą dlaczego postępują tak, a nie inaczej. I o tym również jest książka, której dzisiaj poświęcam swój tekst. O wszechobecnej, obezwładniającej nieświadomości. O ignorancji rodzącej totalną bezsilność wobec losu. Życie rzeczywiście smakuje tu umieraniem. Życie jest tu ponure. Nikt nie przesiaduje na kozetkach u modnych i drogich psychoterapeutów, nikt nie ma wglądu w siebie, nikt nie jest świadomym rodzicem, nikt nie pracuje nad traumami z przeszłości. Nie mówi się o strefach komfortu, o przekraczaniu własnych ograniczeń, o destrukcyjnym wpływie patologicznego wychowania. To nie ta bajka. Tu się żyje brzydko. Tu się walczy o każdy najmniejszy skrawek terytorium, którym może być  kawałek ciasnej drewutni lub ciało narzeczonej. Słowem kluczem staje się ślepa, głucha i bezduszna determinacja, zwierzęca, idiotyczna pogoń za spełnieniem. „…Byle żyć..”  Pytanie tylko – po co, skoro finał , w każdym pojedynczym przypadku poraża bezwględną oczywistością.
Trzynaście opowiadań, w których się żyje i umiera w sposób okrutnie bezceremonialny. Trzynaście przekazów zapadających w pamięć. Historie proste, brutalne, przerażające. Opowieści o naszych osiedlach , naszych wioskach, naszych odwiecznych ludzkich lękach i dążeniach. Totalnie zaangażowana i skrajnie trudna symbolika. Bardzo mocne pisarstwo.

WOJNA DAMSKO-MĘSKA ,POZIOM – PIEKŁO

Podczas lektury najwyraźniej rzuca się w oczy chłodna, chropowata, nieprzyjemnie drażniąca stylistyka. I nieważne  czy narracja jest pierwszo czy trzecio osobowa. W większości używa się tutaj języka ostrego, miejscami wulgarnego i zawsze mocno naznaczonego dojmującym przygnębieniem. Autor jednak bardzo zdecydowanie odcina się od ocen i ta powściągliwość robi na czytelniku ogromne wrażenie, gdyż  mówi się tutaj o kwestiach bezdyskusyjnie nagannych moralnie. Łatwo jest się powstrzymać od komentarza, gdy problematyka dotyczy niuansów, gdy nosi znamiona dylematu i jest schowana za firanką delikatności i intymności, ale tutaj mamy przecież przemoc, mamy samosądy, mamy dewiacje seksualne i prostytucję. I w obliczu tak trudnej tematyki mówi się do czytelnika – oceń sam, sam sobie poradź, udźwignij ten kaliber i zmierz się z nim bez żadnego wsparcia. Jest to zabieg porażający w swojej prostocie, bo nikogo się tutaj nie usprawiedliwia, ale i nikogo jawnie nie potępia, nawet męża bijącego żonę, nawet dojrzałego mężczyzny dobierającego się do nastolatki. Zamiast tego przedstawia się drogę do takiego stanu rzeczy, dokonuje się analizy genezy. Nie robi się tego jednak z perspektywy terapeutycznej, ale raczej od strony bezmyślnej determinacji, dzikiego instynktu. Egzystencja ukazana w ten sposób przypomina pole walki, a najbardziej widoczne stają się brutalne, a wręcz dosłownie krwawe potyczki damsko-męskie. Nie ma co tutaj liczyć na uroczo romantyczne dywagacje spod bandery Marsa i Wenus. To nie ta konwencja. Nie doszukamy się też na kartach utworu słodko-gorzkich dylematów i pogodnych dyskusji o różnicach płci. Zamiast tego niemalże na każdej stronie toczy się wyczerpująca walka . Walka na śmierć i życie. Walka,  w której chodzi o zdobywanie, o zawłaszczanie i dominację. Walka bezmyślna i bezsensowna. Walka boleśnie doświadczająca obie strony. Życiodajna energia rozgrywająca wszelkie starcia na polu relacji zostaje sprowadzona do roli instynktu, który odwieczne lęki ludzkości wizualizuje w dążeniu do prostackiego, infantylnego i drastycznego spełnienia. Zawsze czyimś kosztem. Zawsze w parze cierpieniem. Nad całym tym emocjonalnym kotłem wisi natomiast ponure widmo nieuchronnej śmierci. Jedyny pewnik. Jedyna wartość stała w totalnie zmiennym świecie. Nie da się przejść beznamiętnie obok tak mocnego przekazu. Nie da się pozostać obojętnym wobec tak niewygodnej symboliki.

ŚMIERĆ JEST WSZĘDZIE

W opowiadaniach Artura Żaka umiera się na każdym kroku. Najczęściej w wyniku morderstwa lub samobójstwa. Życie przeplata się ze śmiercią w sposób zupełnie naturalny, przy czym trzeba wyraźnie zaznaczyć – egzystencja ludzka jawi się raczej jako twór absurdalny, brzydki, bezsensowny. Ogromne wrażenie robi fakt, że osadzanie fabuły w czasoprzestrzeni nie ogranicza się do jednej konkretnej płaszczyzny. Mamy tu więc różne miejsca, różne stany mentalne i społeczne oraz rożne tła czasowe. Jest i trudny okres końcówki wojny, i brutalny dekalog wiejskiej społeczności, i dosłowna oraz metaforyczna ciasnota pokoiku w maleńkim mieszkanku teściowej, gdzie ściany mają uszy. Odnosi się więc nieodparte wrażenie, że tak jest wszędzie, że ludzie w każdym zakątku globu podlegają takim  samym schematom oraz identycznym lękom. Tym co przeraża najbardziej jest natomiast brak możliwości wyboru. Człowiek jawi się jako istota determinowana odwiecznymi prawami natury, prawami prostymi i brutalnymi jednocześnie. Nie wybiera sobie ani życia, ani śmierci. Nie decyduje o tym jak zostanie wychowany i które mechanizmy będą rządzić nim w dorosłości. Koncepcja bytu ludzkiego, który jest determinowany siłą wyższą, którym rządzą ponure i okrutne prawa, jest mi wyjątkowo bliska i niezmiernie się cieszę, że odnalazłam ją na kartach książki, i że została mi zaaplikowana w taki oryginalny i nietypowy sposób, z taką dbałością o każdy szczegół. Cieszę się, że Autor nie podjął za mnie decyzji w kwestiach ocen moralnych i pozwolił mi samej dojść do wszystkich niełatwych wniosków. Całość jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że właściwie nic na świecie nie jest oczywiste i wszystko ma swoje uzasadnienie . Dosłownie wszystko, nawet to czego nie chcemy oglądać i doświadczać, nawet to o czym nigdy nie usłyszą terapeuci w swoich gabinetach. Bo też i właśnie taki świat jest tutaj przedstawiony, świat nieuleczalnie chory, świat odwiecznie krzywdzony i krzywdzący, świat brutalnie deptający nasze próby ucieczki, nasze odruchowe zamykanie oczu i skrzywianie się z niesmakiem.  Kto jest wiec winny? Mężczyzna pijący i bijący żonę, czy jego ojciec, który kiedyś wpoił mu takie a nie inne wzorce? A może jego dziadek, pradziadek, przodek z linii matki ? A może po prostu Adam, czyli rdzeń, początek, zalążek wszelkiego bytu? A może takie właśnie jest życie? Przerażająca, dosłowna  i wbijająca w fotel koncepcja. Chylę czoła i gratuluję pomysłu. Polecam wszystkim odważnym czytelnikom.

WIEJE GROZĄ…

I jeszcze kilka słów na temat nastroju, bo ten, pomijając niejednokrotnie wulgarną formę wypowiedzi, jest jednak raczej nostalgiczny. Często pojawia się motyw obłąkanych staruszek, które na pozór bredzą, choć tak naprawdę widzą więcej, bo jedną noga są już po tamtej stronie. Przewija się wątek ponurej zgody na świat wyrażonej w szaleństwie bądź depresji. Samobójczyni wybiera dla siebie odpowiedni sznur i płaci temu, kto pozbawia ją życia… Absurdy ludzkiej egzystencji ubrane w odrażającą szatę atawistycznych lęków. Życie, które od początku jest procesem umierania, starzenia się, degeneracji, które od zarania pachnie śmiercią. Na  okładce  matka zamiast pachnącej główki niemowlaka tuli pokiereszowaną czaszkę, tak jakby od początku wiadomo było, że człowiek będzie cierpiał, że istnienie jest pełne łez. Groźna i smutna wizja. Bolesna symbolika. Trudne przesłanie. Do bólu zaangażowane pisarstwo, które przywodzi na myśl wiele mniej lub bardziej chodliwych tytułów. Na mojej liście skojarzeń są : Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową, Sekrety małych mieszkań, a także , w jakimś tam szerszym kontekście, nawet Maeterlinck, Kesey… bo tu   przecież również chodzi o zniewolenie, o obezwładniającą nieświadomość, o totalną ślepotę. Dobitny, przygnębiający, zmuszający do refleksji przekaż. Literatura oryginalna i jakże inna od tej, do której przyzwyczajają nas rodzime modne nazwiska. Awangardowa stylistyka, której jestem fanką. Lubię takie książki! Doceniam i szanuję moc, którą niosą w swoim niełatwym przesłaniu
………
Często słyszę pytania -  dlaczego sięgasz po  smutne książki? Co ci daje czytanie o tych wszystkich przygnębiających rzeczach? Nie będę oryginalna jeśli powiem, że dystans, prawda? A poza tym… nie jestem fanką literatury rozrywkowej. Lubię gdy tekst ma odpowiednią wagę, gdy drażni, gdy irytuje i drapie najodleglejsze zakamarki mózgu.  W czytaniu chce czuć ciężar, chcę się zastanawiać nad najtrudniejszymi sprawami, chce być zmuszona do myślenia, refleksji, rozglądania się wokół siebie. I to wszystko podarował mi Autor książki  Życie o smaku umierania. Recenzując ten utwór mam jednak niedosyt, bo chciałabym się bardziej pozachwycać , mocniej wybrzmieć pozytywnym głosem… nie potrafię jednak tego zrobić, gdyż tekst ciągle we mnie żyje, ciągle go przyswajam, a to, że względu na potęgę tematu, nie jest łatwe. W chwili obecnej rządzi więc mną ponura nostalgia. Napiszę więc jedynie, że książka jest mocna i dobra. Czytajcie, jeśli macie odwagę zmierzyć się najtrudniejszą symboliką . I… miejcie odwagę.
Za przesłanie materiału recenzenckiego serdecznie dziękuję Autorowi.





Komentarze

  1. Super recenzja i bardzo mnie zaintrygowałaś. Nie czytam tego typu książek, jednak tej dam szansę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się😀
      I dziękuję bardzo za dobre słowo ☺

      Usuń
  2. Ten tytuł raczej nie zachęcił mnie do lektury, to już zbyt smutne jak dla mnie, ale książki smutne i nostalgiczne lubię.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie lubię tego typu książek, więc raczej po nią nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tematyka rzeczywiście wyjątkowo mocna. Moją uwagę przykuł już tytuł - bardzo wymowny. Co do treści, to wydaje się przerażająco depresyjna, ale i prawdziwa. Bo modnie jest mówić, se życie jest w naszych rękach, ale dużo częściej życie po prostu się toczy, a my gdzieś tam próbujemy za nim nadążyć, nie mając już czasu, żeby jakoś je kreować. Co do oceny moralnej tych wszystkich opisanych przypadków, to też lubię, kiedy autor daje mi samej dojść do konkretnych wniosków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację . Podpisuję się pod każdym Twoim słowem.
      Mojemu sercu niezwykle bliska jest koncepcja bohatera skazanego na pastwę ślepego losu... Nie przapadam natomiast za książkami optymistycznie przesłodzonymi

      Usuń
  5. Nie do końca moje klimaty, ale kolega chętnie przeczyta :-D

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam ją i również wywarła na mnie duże wrażenie. Książka zmusza do refleksji, czy się nam to podoba, czy nie. Autor stworzył coś naprawdę niebanalnego i godnego uwagi.
    mrs-cholera.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie.
      A książka jest niebanalna zwłaszcza na tle rodzimych twórców. Całość pachnie w sumie trochę współczesnymi Czechami, a trochę przykurzoną klasyką. Bardzo oryginalny utwór.

      Usuń
  7. Kolejny raz spotykam się z tą książką. To chyba znak, że muszę ją kupić!
    Kurczę nie wiem tylko, czy mnie nie przygnębi? Czy jesień to odpowiednia pora na takie typu książki?;))
    Świetna recenzja!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję😀
      A jesień oczywiście polecam na czytanie smutasów ... choć w sumie wszystko zależy od nastawienia. Mnie np takie lektury jakoś szczególnienie dołują, ale ja mam melancholijno -sentymentalną duszę...

      Usuń
  8. Śmierć zawsze jest trudnym tematem. Dla mnie niedoścignionym wzorem opowiadań o śmierci są "Czarne kwiaty" Norwida.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj, chyba nie dla mnie, może później. Mocne, chyba za mocne.

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetna rzeczowa wyczerpująca temat recenzja, zacheciłaś mnie do przeczytania i to mocno oj mocno

    OdpowiedzUsuń
  11. Póki co to nie dla mnie, ale był czas, że chętnie bym sięgnęła. Obecnie inna tematyka mnie interesuje. Bardzo wyczerpująca recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo ciekawa recenzja i tym bardziej jestem ciekaw książki!

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetna recnezja książki bardzo płynna

    OdpowiedzUsuń
  14. Ciekawa okładka, lubię takie zbiory opowiadań więc zapiszę sobie tytuł

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetna recenzja. Sięgnę po tę książkę, bo lubię życiowe opowieści bardziej niż bajki.

    OdpowiedzUsuń
  16. Wydaje mi się, że nadal, tak jak pisał Arystoteles, szukamy w literaturze katharisis. Poza tym, łatwiej jest przeżywać smutek innych, który czasem zastępuje nasz własny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tutaj ten smutek niekoniecznie spełnia funkcję tematu zastępczego.Jest to bowiem bardzo sugestywny tekst dzięki czemu czytelnik szybko utożsamia się z bohaterami... a tematykę mamy przecież skrajnie bolesną. Pewnie dlatego zaangażowana i mocna literatura jest niejednokrotnie tak trudna w odbiorze.

      Usuń
  17. Fajna. Aż zachciało mi się więcej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz