Relacje pod mikroskopem - Petra Soukupova "Najlepiej dla wszystkich".


Poznawanie twórczości Soukupovej rozpoczęłam od lektury Pod śniegiem . Przeczytałam bardzo ciekawą rekomendację na jednym z blogów literackich i stwierdziłam, że to coś dla mnie, że będzie ciekawie i nietuzinkowo. Nie spodziewałam się jednak, iż ten utwór stanie się  początkiem czegoś większego. Początkiem mojego zakochania w literaturze czeskiej, która zaowocuje powrotem do Hrabala oraz nieustannym głodem nowych utworów, nowych nazwisk i nowych genialnych treści. Początkiem bloga i inspiracją podczas wybierania jego nazwy. Bo przecież to właśnie Soukupova najtrafniej definiuje moją chęć znikania, uciekania od rzeczywistości, chowania się przed światem w książkach. Najtrafniej, bo najprościej.
Najpierw było więc Pod śniegiem, czyli symboliczna opowieść o czterech kobietach i jednym mężczyźnie, o długiej i trudnej drodze do domu, o rozdrapanych ranach. Potem przyszedł czas na Zniknąć i trzy historie opowiedziane z perspektywy dzieci, historie, z którymi tak łatwo się utożsamić i tak trudno pogodzić. Obecnie żyję natomiast najnowszą powieścią Czeszki Najlepiej dla wszystkich. Żyję, bo tego typu narracje nie kończą się wraz z lekturą, bo drażnią bolesną realnością w taki sposób, że nie da się ich po prostu odstawić.
Trzy książki. Ta sama autorka. Ta sama chłodna, konkretna stylistyka. Nie ma dialogów. Jest jeden wielki, swobodny przepływ myśli, emocji, wspomnień… I jest dosłowność. Dosłowność starych domów i starych ludzi, dosłowność codzienności , zapachów, gestów, przeżyć. Dosłowność i jakaś chropowata trywialność. A to wszystko utrzymane z dala od tzw. patologii, od oficjalnego pojęcia marginesu społecznego, od potocznej  wizji krzywdy. Za to blisko normalnych domów, zwyczajnych relacji, zadbanych ogrodów na wsi i nowoczesnych mieszkań w Pradze. Blisko każdego z nas. Dojmująco blisko. Miejscami za blisko.

Soukupova z mistrzowską precyzją kreuje postacie kobiece. Rozwarstwia je na poziomie emocji, eksponuje najdrobniejsze detale behawioralne, podkreśla znaczenie przeżyć. Mężczyzn chowa, ale to wcale nie oznacza, że się ich pozbywa. Wręcz przeciwnie – ukryci w szeroko pojętym tle są pokazani z perspektywy wpływu jaki wywierają na bohaterki, z perspektywy pewnego rodzaju piętna odciśniętego na kobiecym sposobie funkcjonowania w świecie. Szczególnie mocno nakreślony staje się motyw ojca, a właściwie archetyp ojca, który kształtuje, wychowuje, faworyzuje, krzywdzi. Ojciec, o którego trzeba zabiegać, troszczyć się, rywalizować. Ojciec bardzo mocno dominujący matkę, silny, apodyktyczny. Ojciec alkoholik, maminsynek, przemocowiec lub wieczny chłopiec. Tymczasem w najnowszej powieści kreacja ta wygląda zupełnie inaczej. Ojciec tutaj bowiem najzwyczajniej w świecie nie żyje. Nie znaczy to jednak, ze go nie mam. Owszem, jest. I to bardzo intensywnie, nachalnie wręcz uwydatniony. W pewnych momentach czytelnik ma wrażenie, iż to właśnie on prowadzi trzecio osobową narrację, on obserwuje i werbalizuje to, co trudne do wypowiedzenia.  Głos zza światów. Irracjonalna projekcja sytuacji granicznie trudnych. Ojciec nie umiera. Żyje w reakcjach i zachowaniach swoich bliskich. I to właśnie on, jak zwykle u Soukupovej, staje się główną postacią męską. Kochankowie, sąsiedzi , bracia i przełożeni, choć żywi i w pełni fizyczni, nie znaczą tyle ile znaczy nieżyjący ojciec. Oprócz niego, męskim głosem przemawia jeszcze tylko jedna osoba. Syn.

Więzy krwi. Motyw, który Autorka z chirurgiczną precyzją rozkrawa i analizuje. Układy rodzinne zdają się być najtrudniejszymi relacjami międzyludzkimi, a jednocześnie stanowią potężną siłę, której nic nie jest w stanie zniszczyć. Każdy gest staje się  naznaczony jakąś przedawnioną pretensją, jakimś bólem z przeszłości, którego już nie da się nazwać, ale który ciągle się czuje. Prosta, miejscami wręcz potoczna narracja, pozbawiony głębszych refleksji słowotok, który tak naprawdę wszystko bezlitośnie obnaża. Dziecko wypowiadające się w pierwszej osobie. Dziecko w centrum dorosłych układów, gierek, niedomówień. Dziecko, z którym w pewnym momencie nie ma co zrobić, nie ma go gdzie upchnąć, bo nie pasuje do karier, do chorób, do reguł panujących w poszczególnych mikrokosmosach. Dziecko, które nie ma wyjścia - musi się przystosować, musi dorosnąć. I samotność. Przerażająca, ostentacyjna, bezczelna. Samotność, która na swój sposób dotyka każdego z bohaterów. Rozpaczliwe i skazane na niepowodzenie poszukiwanie bliskości, które, w pewnym stopniu i nie na stałe, uda się jedynie babci i wnuczkowi, czyli najsłabszym ogniwom, tym, na których w wyścigu po szczęście nikt nie stawiał.
Soukopova nie pozostawia złudzeń. Z jej prozy wynika jeden prosty wniosek – życie jest jakie jest i nic się nie da z tym zrobić. Relacje są trudne, skomplikowane. I ranią, nawet jeśli opierają się na wielkich słowach i nierozerwalnych więzach. Rodzice i dzieci nie żywią się w swoich kontaktach jedynie bezinteresowną miłością, pamiętają za to doskonale wszelkie krzywdy i rozczarowania. Rywalizują ze sobą, oskarżają się nawzajem, krzywdzą i doznają krzywd. Ale cały czas za sobą tęsknią, cały czas siebie na oślep, po omacku szukają. Sytuacja wygląda zresztą podobnie w każdej  innej relacji. Brat i siostra ciągle nie mogą pogodzić się z pewnymi niuansami wychowawczymi z dzieciństwa. Romantyczny kochanek ma problem z jasnym i konkretnym sprecyzowaniem zamiarów.  Właśnie … kochanek. Przyznam, że Soukupova mnie zmyliła przy okazji tej postaci. Zapachniało mi tu bowiem romansidłem, zapachniało mi jakimś oklepanym melodramatem, jakąś tandetą. A słowa „…Zawsze cię kochałem…” wybrzmiały w moich uszach raczej poważnie i patetycznie. Szybko jednak okazało się, iż jest to jedynie doskonały zabieg stylistyczny , który po prostu mydli czytelnikowi oczy. Nie, u Soukopovej nie ma happyendów, nie ma zwycięzców, i nie ma przegranych. Nie ma też winnych. Zakończenie natomiast dosłownie wyciska łzy. Ale nie dlatego, że jest wydumane, dramatyczne i podniosłe. Wręcz przeciwnie – jest proste, przewidywalne i boleśnie bliskie. Dokładnie tak, jak cała książka.

„… Po co dorośli pytają: „co ty na to?”, skoro wcale nie są ciekawi zdania dzieci?...”
Z tym dylematem zostaję po lekturze.  Rozszerzam go jednak na wszystkie relacje międzyludzkie. Po co chcemy ze sobą być, skora tak bardzo nie jesteśmy siebie nawzajem ciekawi i tak kurczowo skupiamy się wyłącznie na własnym ego?
Dobry tekst musi stawiać mocne pytania. Polecam Soukupovą na każdy etap życia. Jest co czytać. Jest o czym myśleć. Doskonała lektura!



Za książką Najlepiej dla wszystkich serdecznie dziękuję Wydawnictwu Afera .


Obraz może zawierać: na zewnątrz

Komentarze

  1. Zapowiada się interesująca i intrygująca lektura.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie miałam okazji zapoznać się z literatura czeska, ale bardzo mnie zaciekawiłas 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałem, aż dotąd, o tej autorce. Bardzo lubię motywy rodzinne w powieściach, więc pewnie kiedyś przeczytam "Najlepiej dla wszystkich". Świetny wpis!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wygląda ciekawie, ale kompletnie nie moja bajka. Tym razem podziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że ta książka mogłaby mnie zainteresować. Pierwszy raz słyszę o tej autorce.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz