Smutne książki niebieskie - Ananda Devi " Ewa ze swych zgliszcz", Pascal Garnier "Jak się ma twój ból?"

Dwie książki w kolorze niebieskim. Czytane w czasie wolnym od pracy, w zimowe wieczory. Pochłonięte jedna po drugiej. Dobre, piekielnie dobre.
Intensywne, mocne niczym czarna kawa, niczym pożegnalne tango kochanków. Literatura zaangażowana, trudna, dotykająca miejsc skrajnie bolesnych i zgodnie z  jednym z tytułów, pytająca z sarkastycznym uśmiechem - jak się ma twój ból, teraz, po tym wszystkim?
Książki w oryginale napisane po francusku. Książki o drodze, o dorastaniu, o konkretnych miejscach, które determinują losy bohaterów, w które mimowolnie się wrasta, i od których nie można uciec. Bogata, poruszająca symbolika. Prosty, ocierający się o potoczność język. Krótkie formy szczelnie wypełnione treścią. Czytelnik zostaje wciągnięty w niebezpieczną grę. Czytelnika się tutaj nie oszczędza.

Dokąd zmierzam?

Garnier niewątpliwe stworzył książkę, która zawiera wiele klasycznych elementów powieści drogi. Pokonuje się w niej bowiem konkretny dystans, napotyka się przeszkody, zbiera się przypadkowych i niekoniecznie dobrze rokujących pasażerów. Droga ta jednak ma oczywiście charakter bardzo symboliczny i jest pewnego rodzaju odzwierciedleniem tzw ostatniego odcinka. Ostatniej prostej przed końcem życia dla jednych bohaterów lub nieuchronną jego zmianą dla drugich. Ludzkie losy splatają się ze sobą w sposób, który można by określić zbieżnością interesów lub sprawiedliwą wymianą dóbr. Ludzie na siebie trafiają, bo są sobie w danym momencie najzwyczajniej w świecie potrzebni. Powieść zaczyna się od końca, dlatego po przeczytaniu ostatniego rozdziału wracamy na początek. I nie doczekujemy się odwrotu. Klamra się domyka.

Devi z kolei  wizję drogi ujmuje w projekcję dojrzewania z jednej strony, oraz próby ucieczki z drugiej. Ponure przedmieścia stolicy Mauritiusa, wszechobecna przemoc i zgnilizna moralna. Realistyczny obraz slamsów, w których ludzie sami siebie traktują jak  nieprzyjemny skutek uboczny, jak odpad z machiny dziejów. Dalece zdehumanizowane nazewnictwo, odczłowieczone ciało, które staje się walutą, elementem przetargowym, lub mało stabilną kryjówki. Nieudolność rodzicielska i związana z nią wzruszająca symbolika - scena, w której matka obcina córce włosy dosłownie rozdziera serce.
W tym ponurym świecie dochodzi jednak do prób obrony wartości i do pojedynczych ucieczek w dobro oraz piękno. W tle aktów nieletniej prostytucji, rozbojów i bezsilności pojawia się zakochany młodzieniec - poeta, pojawia się dziewczęca przyjaźń, i cień wiary w obliczu osaczenia. Aby przejść choć kawałek, trzeba jednak najpierw wstać i podnieść się z tytułowych zgliszcz.

Devi, w przeciwieństwie do Garniera, nie tworzy zamkniętych odcinków, nie przygląda się epizodom. Jej bohaterowie ( częściej bohaterki) niejednokrotnie potrzebują całych pokoleń, aby opuścić błędne koło przemocy i strachu ( tak dzieje się np w  doskonałym zresztą Zielonym sari ). Chodzi tutaj bardziej o kontekst, o całokształt, o ujęcie ogólne. Skrawki tajemnic z przeszłości zostają zastąpione szeroką perspektywą, która obejmuje pochodzenie, hierarchię społeczną, płeć, dominację, władzę i stereotypy. Obydwie projekcję są jednak niezwykle interesujące i obydwie zadają w sumie podobne pytania.

Ten styl...

Nie mogę sobie odmówić wypowiedzenia się na temat obszaru językowego, bo jest to coś, co dosłownie uwielbiam. Nowatorska i w sumie jeszcze ciągle niszowa szkoła, która charakteryzuje się skondensowaniem treści przy równoczesnym wyolbrzymieniu leksykalnym. Pisze się mało i prosto, ale pisze się dosadnie i niekoniecznie adekwatnie do sytuacji. Przesadza się, dramatyzuje, podkreśla się potoczność i uwypukla emocje. Krótkie formy składniowe, które pękają w szwach i uwalniają potężny ładunek symboliczny. Mistrzostwo. Zresztą sami zobaczcie:

Ananda Devi - "... Zostawię swój ślad w samym środku pomiędzy jego brwiami. Potem odejdę. Ucieknę dzięki przemocy. Nie ma innego wyjścia. W moim tornistrze, pod moim ramieniem, broń delikatnie plynie ze mną. Mój pieniądz na wymianę z przeznaczeniem. Nie muszę brać wszystkiego . Byłam głupia, jak się jest, kiedy sie ma siedemnaście lat. Teraz wiem. Istnieje miejse, gdzie krzyk ptaków jest krótki i przeszywający i gdzie lato nosi płowe oparzenia, przez które zapominacie o wszytskim, rownież o robakach w waszych jelitach. ..."

Pascal Garnier - "... Nagle ogarnął go smutek. Poczuł ucisk w piersi i zwilgotniały mu oczy. Najchętniej wysłałby do niej butelkę z kartką w środku: "Mamusiu, chcę do domu, przyjedź po mnie! " . Ale takie listy nigdy nie docierają do adresata. ..."

..............

Cóż mogę dodać na zakończenie? Jedyne co przychodzi mi do głowy to to, że nie tylko nieszczęścia chodzą parami. Jak się okazuje - dobre książki również!
Czytajmy więc. Pojedynczo, podwójnie, potrójnie i we wszystkich innych konfiguracjach.

Brak dostępnego opisu zdjęcia.

Komentarze

  1. Czytałam obie książki. Mocna i zapadająca w pamięć proza. Zdania, jak sztylety. Nic dodać, nic ująć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam, więc ciężko mi się wypowiedzieć, ale lubię czasem takie recenzje porównawcze, Twoja przyjemnie się czytało

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam żadnej z książek, podejrzewam, że nie są to łatwe książki, zapewne do takich yrzeba mieć odpowiedni "nastrój"

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie miałam jeszcze okazji przeczytać tych książek, ale z opisu bardzo trafiają w mój gust. Trochę przypominają mi "Smak młodych dziewcząt" Danny'ego Laferriera., więc mam nadzieję, że faktycznie będzie to dobra literatura.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz